Zachęcona przez brata namalowałam następny
obraz. On również mu się spodobał. Przyniósł nawet kolejne blejtramy
i powiedział, że mam rękę do kwiatów.
Potem nie było już tak łatwo.Nastąpił etap prób i błędów: przedobrzania, brudzenia płótna ciemno-burymi kolorami i psucia prawie gotowych prac.
I te prace przygotowujące: gotowanie kleju, naciąganie płótna na ramy.
Ale kiedy zjawiał się mój brat, wszystko wyglądało inaczej:
– Jakie piękne mieczyki...
– Gdzie?
– Na twoim obrazie.
– Naprawdę? Widzisz tam jakieś mieczyki?...
– Oczywiście.
Ryszard brał do ręki pędzel i pokazywał mi nim niedokończone kwiaty.
– Rzeczywiście... One tam były... Trzeba je było tylko wydobyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz