niedziela, 8 maja 2011

XVI. Pierwsze obrazy


Zachęcona przez brata namalowałam następny 
obraz. On również mu się spodobał. Przyniósł nawet kolejne blejtramy
i powiedział, że mam rękę do kwiatów.
Potem nie było już tak łatwo.Nastąpił etap prób i błędów: przedobrzania, brudzenia płótna ciemno-burymi kolorami i psucia prawie gotowych prac. 
I te prace przygotowujące: gotowanie kleju, naciąganie płótna na ramy.
Ale kiedy zjawiał się mój brat, wszystko wyglądało inaczej:
Jakie piękne mieczyki...
Gdzie?
Na twoim obrazie.
Naprawdę? Widzisz tam jakieś mieczyki?...
Oczywiście.
Ryszard brał do ręki pędzel i pokazywał mi nim niedokończone kwiaty.
Rzeczywiście... One tam były... Trzeba je było tylko wydobyć...  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz