niedziela, 8 maja 2011

VII. Uroki wsi

        
                                                                                     
  Biedronka

W moich włosach mieszkała
biedronka czerwona, mała.
Bose nóżki odpoczywały,
gdy skrzydełka latać nie chciały.

Mieszkała nie znając mnie wcale,
nie prosząc o pozwolenie.
Wypadła, gdy rozczesałam
włosy grzebieniem...



W tym czasie mieszkaliśmy na wsi. Jak tam było cudownie! Dosłownie z okna widziałam las. Mogłam iść z dziećmi drogą przez pola i podziwiać rosnące tam kwiaty. Albo skręcić od razu w las i iść znajomą dróżką przez zwalone drzewo do małej polanki, na której w maju zakwitały konwalie. Bardzo lubiłam klimat wczesnej wiosny, przed świętami Wielkanocnymi, kiedy w lasach pojawiały się przylaszczki. Tworzyły one prawdziwy, delikatny dywan...
Moi chłopcy często przynosili mi kwiaty do domu.
Zawsze wieczorem chodziliśmy razem po mleko. Po drodze napawaliśmy się zapachem
maciejki, która kwitła w ogródkach za domami. A wczesnym rankiem wybudzało nas donośne pianie kogutów.
Byłoby tak cudownie, gdyby nie ta nasza wspólna dorosła samotność.
Miałam w sercu taką pustkę! Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak ją zapełnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz